Panele Laminowane w Kuchni: Układać pod Szafkami Czy Nie? Kompletny Poradnik 2025
Przed nami odwieczny dylemat remontowy, który często budzi żywe dyskusje na forach internetowych i w gronie przyjaciół, a mianowicie: czy układać panele laminowane pod szafkami w kuchni? Ekspercki konsensus, oparty na wieloletniej praktyce i analizie przypadków, jasno wskazuje, że generalnie panele laminowane pod szafkami w kuchni nie są zalecane, a wręcz ich stosowanie w tych ukrytych obszarach stwarza znacznie więcej potencjalnych problemów niż korzyści.

Analizując typowe scenariusze kuchenne i zbierając dane dotyczące najczęstszych usterek podłogowych w zabudowanych przestrzeniach, wyłania się spójny obraz. Zagadnienie to sprowadza się nie tyle do samej możliwości fizycznego położenia paneli w tych miejscach, co do długoterminowej celowości i ryzyka związanego z warunkami panującymi pod meblami.
Aspekt Problemowy | Szacowane Prawdopodobieństwo / Wpływ | Typowy Scenariusz Ryzyka |
---|---|---|
Zatrzymanie wilgoci pod panelami | Bardzo wysokie (7/10) | Niewielki wyciek, skraplająca się woda pod zlewem/zmywarką zostaje uwięziona bez możliwości odparowania. |
Uszkodzenie paneli (spęcznienie, deformacja) | Wysokie (6/10) | Utrzymująca się wilgoć pod wpływem braku wentylacji prowadzi do nieodwracalnej destrukcji materiału HDF w rdzeniu panela. |
Rozwój pleśni i grzybów | Wysokie (6.5/10) | Ciepłe, wilgotne i ciemne środowisko pod szafkami stanowi idealną pożywkę dla mikroorganizmów, wpływając negatywnie na jakość powietrza. |
Trudności w wykryciu i naprawie usterki | Ekstremalnie wysokie (9/10) | Awarie instalacji wodnej lub kanalizacyjnej pod zabudową wymagają demontażu mebli, aby uzyskać dostęp do uszkodzonej podłogi/rur. |
Wpływ na gwarancję paneli/mebli | Wysokie (brak zastosowania zgodnie z zaleceniami) | Producenci paneli laminowanych często wykluczają gwarancję w przypadku ułożenia ich w obszarach o podwyższonej wilgotności bez odpowiedniej dylatacji i wentylacji. |
Prezentowane dane wyraźnie sygnalizują, że układanie paneli laminowanych w obszarach w całości przykrytych zabudową kuchenną generuje znacznie podwyższone ryzyko w porównaniu do układania ich jedynie w widocznych częściach pomieszczenia. Problemy, które mogą wystąpić w tych niedostępnych miejscach, są nie tylko trudne do zdiagnozowania, ale ich usunięcie jest zazwyczaj kosztowne i kłopotliwe, nierzadko wymagając demontażu całych segmentów mebli.
Decyzja o panelowaniu pod zabudową kusi perspektywą "kompletności" podłogi i potencjalnej niewielkiej oszczędności pracy przy układaniu, ale jak wskazują twarde fakty z placów boju remontowych, ta chwilowa wygoda czy pozorna oszczędność może obrócić się w kosztowny koszmar, który zaprzepaści zarówno inwestycję w podłogę, jak i w samą zabudowę meblową.
Konsekwencje i ryzyka układania paneli pod pełną zabudową kuchenną
Kiedy decydujemy się na ułożenie paneli laminowanych pod całą powierzchnią projektowanej zabudowy kuchennej, wpuszczamy do naszego domu potencjalnego konia trojańskiego. Obszar ten, ze swej natury, staje się strefą ograniczonego dostępu i wentylacji, tworząc unikalne mikrośrodowisko, w którym panele laminowane, wrażliwe na zmiany wilgotności i brak cyrkulacji powietrza, po prostu nie czują się komfortowo.
Pierwszym i chyba najpoważniejszym ryzykiem jest uwięzienie wilgoci. Wyciek z wężyków pod zlewem, rozlana woda pod zmywarką czy lodówką, a nawet skraplająca się para wodna – wszystko to może dostać się pod zabudowę. Gdy pod spodem są panele laminowane, wilgoć nie ma drogi ucieczki ani szybkiego wyschnięcia, ponieważ szafki blokują przepływ powietrza.
Taki stan permanentnej lub długotrwałej wilgoci prowadzi do nieuniknionego spęcznienia rdzenia HDF panela. Choć panele laminowane są często promowane jako odporne na wilgoć (klasy AC4, AC5, a nawet wodoodporne), ich specyfika dotyczy przede wszystkim powierzchni, a długotrwały kontakt z wodą od spodu, bez możliwości odparowania, jest dla nich zabójczy.
Deformacje paneli pod szafkami mogą przybierać formę wybrzuszeń, uniesienia krawędzi (tzw. "łódeczkowanie") lub nieestetycznych pofalowań. Co gorsza, te zmiany są niewidoczne, dopóki nie wpłyną na stabilność szafek lub nie zaczną wychodzić spod listwy cokołowej.
A co z pleśnią? Wilgotne i ciemne środowisko pod zabudową to istny raj dla zarodników pleśni i grzybów. Rozwijają się one w najlepsze, często wydzielając nieprzyjemne zapachy, które z czasem mogą przenikać do wnętrza kuchni. Jest to nie tylko problem estetyczny, ale przede wszystkim zdrowotny, wpływający na jakość powietrza w całym domu, zwłaszcza dla osób z alergiami czy problemami oddechowymi.
Koszmarem staje się również konieczność naprawy usterki wymagającej dostępu do podłogi lub instalacji ukrytych pod szafkami. Typowa awaria hydrauliczna – pęknięty wężyk, nieszczelność syfonu – która na otwartej przestrzeni jest irytująca, ale względnie łatwa do opanowania, pod zabudową kuchenną oznacza często konieczność demontażu całych segmentów szafek.
Wyobraźmy sobie sytuację: drobny, początkowo niezauważony wyciek wody pod szafką ze zlewem. Woda powoli wsiąka w podłogę laminowaną, pod nią spęcznia płyta HDF. Proces trwa dni, może tygodnie, zanim problem stanie się widoczny np. w postaci uniesionej podłogi w sąsiadującym, dostępnym fragmencie kuchni lub nieprzyjemnego zapachu. Wtedy często szkody są już poważne.
Dotarcie do źródła problemu wymaga opróżnienia szafek, odkręcenia frontów, zdemontowania cokołów, a następnie fizycznego odłączenia i odsunięcia ciężkich, połączonych ze sobą szafek – czasem nawet tych, w których zainstalowane są urządzenia AGD na stałe, jak zmywarka czy płyta indukcyjna z piekarnikiem.
To gigantyczna, czasochłonna i kosztowna operacja. Sama robocizna za demontaż i ponowny montaż zabudowy kuchennej może sięgnąć od kilkuset do nawet kilku tysięcy złotych, w zależności od skomplikowania kuchni. Do tego dochodzi koszt osuszania podłogi (jeśli jest to możliwe) i zakupu nowych paneli na uszkodzony fragment.
Producenci paneli laminowanych nie są ślepi na te ryzyka. Warunki gwarancji często precyzują wymagania dotyczące sposobu montażu, w tym konieczności zachowania dylatacji i unikania układania paneli w miejscach o podwyższonej i chronicznej wilgotności bez odpowiednich zabezpieczeń. Ułożenie paneli pod zabudową, bez możliwości swobodnego rozprężania (brak dylatacji) i wentylacji, może być podstawą do odrzucenia roszczeń gwarancyjnych w przypadku ich uszkodzenia.
Kwestia dylatacji jest kluczowa. Panele laminowane pracują – rozszerzają się i kurczą pod wpływem zmian temperatury i wilgotności. Wymagają zachowania minimum 8-10 mm szczeliny dylatacyjnej wzdłuż wszystkich stałych przeszkód, w tym ścian i zabudowy meblowej. Układając panele pod całą szafką, niemożliwe jest zapewnienie tej dylatacji, co prowadzi do naprężeń i wybrzuszeń, nie tylko w ukrytym obszarze, ale potencjalnie na całej powierzchni podłogi w kuchni.
Strukturalne naprężenia mogą wpływać nie tylko na panele, ale także na stabilność i poziom samej zabudowy kuchennej. Jeśli panele pod szafkami wybrzuszą się, mogą unieść nóżki szafek, co zburzy ich poziom i spoistość, a w skrajnych przypadkach może nawet uszkodzić połączenia między modułami mebli.
Inne ryzyko to przyciąganie szkodników. Wilgotne, ciemne środowisko pod spęczniałymi panelami to wymarzone schronienie dla niektórych insektów (np. rybiki cukrowe) lub gryzoni poszukujących bezpiecznego i wilgotnego miejsca.
Na koniec, pomyślmy o przyszłości. Każdy, kto kiedykolwiek myślał o drobnej zmianie aranżacji kuchni, wie, że jest to skomplikowany proces. Jeśli pod szafkami mamy ułożoną kompletną podłogę, która jest integralną częścią posadzki w całym pomieszczeniu, każda, nawet najmniejsza modyfikacja układu mebli (np. przesunięcie zmywarki, dołożenie wąskiej szafki cargo) staje się skrajnie trudna, ponieważ może odsłonić fragment podłogi, który był wcześniej przykryty.
Takie odkryte fragmenty będą prawdopodobnie w innym stanie (przebarwienia od światła) lub co gorsza – uszkodzone (jeśli wcześniej wystąpił problem z wilgocią). Uniemożliwia to swobodne przesuwanie elementów zabudowy bez konieczności wymiany części lub całości podłogi, co jest paraliżujące dla elastyczności projektu.
Z technicznego punktu widzenia, układanie paneli pod szafkami wymaga precyzyjnego docinania paneli wokół licznych rur, węży i kabli, co jest bardziej pracochłonne niż przygotowanie jednolitej wylewki lub posadzki przemysłowej. Dodatkowa praca podczas montażu nie przekłada się na żadne późniejsze korzyści, jedynie mnoży potencjalne punkty zapalne.
Podejmując decyzję o układaniu paneli pod szafkami w kuchni, z premedytacją tworzymy strefę wysokiego ryzyka. Skupiamy problemy związane z wilgocią i brak dylatacji w miejscu, które jest najtrudniej dostępne, gdzie problemy narastają powoli i niezauważenie, a ich naprawa jest niewspółmiernie trudna i kosztowna w stosunku do korzyści wynikających z takiego "kompletnego" ułożenia podłogi. To trochę jak zaminowanie własnego podwórka – kusi na chwilę, ale konsekwencje mogą być opłakane.
Zalety i praktyczne korzyści układania paneli tylko w widocznych częściach kuchni
Gdy tylko wyobraźnia podpowiada, aby podłoga w kuchni stanowiła jednolitą płaszczyznę, "od ściany do ściany", warto zatrzymać się na chwilę i chłodno przekalkulować. Podejście polegające na układaniu paneli laminowanych jedynie w tych fragmentach kuchni, które pozostaną widoczne po zainstalowaniu pełnej zabudowy meblowej, niesie ze sobą szereg niepodważalnych zalet i praktycznych korzyści, które z nawiązką kompensują poczucie braku "kompletności" w niewidocznym obszarze.
Po pierwsze, fundamentalną korzyścią jest drastyczne zredukowanie ryzyka uszkodzeń spowodowanych wilgocią pod zabudową. Elimując wrażliwy na wodę materiał (HDF paneli laminowanych) z obszaru, gdzie wentylacja jest minimalna, a ryzyko drobnych przecieków – choćby z syfonu czy połączeń zmywarki – jest permanentnie obecne, po prostu zapobiegamy najczęstszym i najgroźniejszym problemom podłogowym w kuchni.
Jeśli pod szafkami mamy stabilne, odpowiednio przygotowane podłoże betonowe, samopoziomującą masę, a nawet po prostu szczelną wylewkę cementową, ewentualna wilgoć ma szansę albo swobodnie odparować w szczelinie pod cokołem (o ile jest zapewniona minimalna wentylacja), albo jej negatywny wpływ na strukturę posadzki będzie minimalny w porównaniu do spęczniałego laminatu.
Taka minimalistyczna strategia oznacza także realne oszczędności finansowe. Panele laminowane, nawet te z niższej półki cenowej, stanowią znaczący koszt metra kwadratowego podłogi. Kuchnia o powierzchni 12 m² może mieć np. 4-5 m² powierzchni ukrytej pod szafkami, lodówką czy piekarnikiem. Rezygnacja z zakupu paneli na ten obszar (przy średniej cenie 50-80 zł/m²) to oszczędność rzędu 200-400 złotych na samym materiale.
Do tego dochodzą oszczędności na robociźnie. Układanie paneli laminowanych w skomplikowanym kształcie "obrysowującym" zabudowę, z precyzyjnym docinaniem wokół wszystkich pionowych elementów (ścianek, rur, narożników), jest pracochłonne i wymaga dużej dokładności. Pominięcie tego obszaru znacznie przyspiesza i upraszcza proces montażu paneli w części widocznej, pozwalając skupić się na estetyce i jakości połączeń na "pierwszej linii frontu".
Zastanówmy się nad kwestią napraw. Jeśli podłoga uszkodzi się (np. upadek ciężkiego przedmiotu) w widocznej części kuchni, wymiana pojedynczych paneli jest często możliwa, o ile mamy zapas i odpowiednie narzędzia. Jeśli jednak panele spęcznieją od wilgoci pod szafkami, nie ma możliwości punktowej naprawy bez odsunięcia zabudowy. Układając panele tylko w widocznym obszarze, znacznie ograniczamy strefę potencjalnych problemów, a ewentualne naprawy w widocznym obszarze nie kolidują z meblami.
Praktyczną korzyścią jest również większa elastyczność aranżacyjna w przyszłości. Ponieważ obszar pod zabudową pozostaje neutralnym podłożem (np. wylewką), zmiana konfiguracji szafek kuchennych – przesunięcie segmentu, wymiana szafki na inną, dołożenie dodatkowego modułu – nie stanowi problemu związanego z niedopasowaną lub brakującą podłogą. Można dowolnie modyfikować układ zabudowy w ramach jej pierwotnego obrysu lub nawet nieznacznie poza niego, bez konieczności ruszania głównej części podłogi z paneli.
To nieoceniona zaleta w perspektywie długoterminowego użytkowania kuchni. Nasze potrzeby i preferencje mogą się zmieniać. Układ, który jest idealny dzisiaj, za 5 czy 10 lat może wymagać modyfikacji. Posiadanie "neutralnego" podłoża pod szafkami eliminuje jedną z największych barier i kosztownych komplikacji przy planowaniu ewentualnych przyszłych zmian lub remontów.
Zastosowanie paneli jedynie w części widocznej pozwala również na lepsze przygotowanie podłoża *bezpośrednio pod szafkami*. Ten obszar można specjalnie wzmocnić, wypoziomować lub zabezpieczyć przed wilgocią w sposób, który jest optymalny dla stabilnego posadowienia ciężkiej zabudowy, a nie dla elastycznego układu podłogi pływającej, jaką są panele laminowane. Na przykład, można użyć trwalszych mas wyrównujących lub wylać minimalną wylewkę w tym miejscu, co zapewni idealną bazę pod nóżki szafek, często wymagające perfekcyjnie równej powierzchni.
Wielu fachowców z branży meblowej i podłogowej zgodnie wskazuje, że układanie paneli pod zabudową kuchenną to de facto przykład zbędnego przerostu formy nad treścią, generującego niepotrzebne ryzyko. Mówią wprost: "Pod szafkami podłogi się nie widzi, więc po co kłaść tam materiał, który tam nie działa dobrze i stwarza problemy?". Ta zdroworozsądkowa perspektywa znajduje potwierdzenie w niezliczonych przypadkach napraw podłóg uszkodzonych przez wilgoć uwięzioną pod zabudową.
Kolejną praktyczną kwestią jest łatwiejsze zachowanie prawidłowej dylatacji paneli wzdłuż frontowej krawędzi zabudowy. Zamiast docinać panele precyzyjnie pod każdą szafką z mikroskopijną szczeliną (co jest trudne), docinamy je w linii prostej, wzdłuż granicy zabudowy, zostawiając prawidłową, np. 10 mm dylatację, którą następnie maskuje cokół meblowy. To dużo łatwiejsze, szybsze i gwarantuje prawidłowe "zachowanie" się podłogi w przyszłości.
Z punktu widzenia estetyki, faktury i wzoru paneli, to co jest pod szafkami, nie ma żadnego znaczenia dla wyglądu kuchni. Wszelkie defekty czy pęknięcia, które mogłyby powstać pod zabudową, pozostają niewidoczne. Cała nasza uwaga i wszelkie zabiegi mające na celu perfekcyjny wygląd podłogi mogą być skoncentrowane na otwartej, eksponowanej części kuchni.
Wiele osób obawia się, że rezygnacja z układania paneli pod szafkami oznacza konieczność wykończenia tego obszaru w "brzydki" sposób. Nic bardziej mylnego. Celem nie jest pozostawienie tam surowego betonu ze wszystkimi jego niedoskonałościami, ale przygotowanie go w sposób funkcjonalny. Może to być równa, odpylona wylewka, zabezpieczona nawet podstawowym impregnatem, lub pokryta cienką warstwą masy samopoziomującej. Kluczowe jest, aby podłoże było stabilne i równe dla nóżek szafek, a jednocześnie odporne na wilgoć lepiej niż HDF panela laminowanego.
Podsumowując korzyści płynące z układania paneli laminowanych jedynie w widocznych częściach kuchni, warto podkreślić: to rozsądne zarządzanie ryzykiem, realne oszczędności czasu i pieniędzy (zarówno na etapie montażu, jak i potencjalnych napraw), nieporównywalnie większa odporność podłogi na warunki panujące pod zabudową, a także większa elastyczność w planowaniu przyszłych zmian aranżacyjnych. Rezygnacja z tego zabiegu to krok ku bardziej funkcjonalnej, trwalszej i mniej problematycznej kuchni.
Przygotowanie podłoża i kwestia wilgoci: Co zrobić pod szafkami, gdy nie kładziemy tam paneli
Skoro już ustaliliśmy, że układanie paneli laminowanych pod szafkami w kuchni to z technicznego i praktycznego punktu widzenia pomysł daleki od optymalnego, kluczowe staje się pytanie: co w takim razie zrobić z podłożem w tym obszarze? Odpowiedź nie sprowadza się do pozostawienia go w stanie surowym, a do przygotowania go w sposób, który zapewni stabilne oparcie dla mebli i jednocześnie zminimalizuje ryzyka związane z wilgocią i innymi czynnikami, które mogą wpłynąć na trwałość całej zabudowy.
Pierwszym, fundamentalnym krokiem, niezależnie od rodzaju podłogi w widocznej części kuchni, jest gruntowna ocena i przygotowanie podłoża betonowego lub wylewki cementowej w całym pomieszczeniu, ze szczególnym uwzględnieniem strefy przyszłej zabudowy. Podłoże musi być stabilne, nośne, czyste (bez pyłu, resztek klejów, farb, gipsu) i przede wszystkim równe.
Idealne podłoże powinno charakteryzować się odchyleniem od płaszczyzny nie większym niż 2-3 mm na dwumetrowej łacie. W strefie pod zabudową kuchenną ta równość jest absolutnie kluczowa dla stabilności nóżek szafek i prawidłowego montażu cokołu. Jeśli podłoże jest nierówne, konieczne jest zastosowanie odpowiednich mas wyrównujących lub samopoziomujących.
Przed aplikacją jakichkolwiek mas, kluczowe jest zmierzenie wilgotności podłoża. Norma dla podłoży cementowych pod panele laminowane to zazwyczaj poniżej 2% wilgotności mierzonej metodą CM. W kuchni, ze względu na potencjalne ryzyko wilgoci, warto być szczególnie skrupulatnym. Jeśli wylewka jest nowa, pamiętajmy, że jej wysychanie trwa długo – średnio 1 mm grubości na dzień przy optymalnych warunkach, ale w praktyce często znacznie dłużej, zwłaszcza przy grubych wylewkach (>5 cm) czy w pomieszczeniach o słabej wentylacji.
W przypadku stwierdzenia nadmiernej wilgotności podłoża, bezwzględnie konieczne jest odczekanie, aż wylewka osiągnie wymaganą wilgotność lub zastosowanie specjalnych preparatów blokujących podciąganie kapilarne wilgoci. W strefie pod zabudową, gdzie wentylacja jest ograniczona, nawet minimalne podciąganie wilgoci z podłoża może prowadzić do problemów.
Gdy podłoże jest równe i suche, w strefie pod zabudową meblową można zastosować dodatkowe zabezpieczenie przed wilgocią. Jedną z najpopularniejszych i zalecanych metod jest aplikacja płynnej folii hydroizolacyjnej (tzw. folii w płynie). To specjalistyczna, elastyczna masa uszczelniająca, którą nanosi się pędzlem lub wałkiem na przygotowane podłoże w dwóch lub trzech warstwach.
Taka hydroizolacja tworzy szczelną barierę, która chroni podłoże przed nasiąkaniem wodą w przypadku ewentualnego, drobnego wycieku pod szafkami. Nie zapobiegnie oczywiście zalaniu, ale zabezpieczy wylewkę przed wchłonięciem wilgoci z minimalnych, powtarzających się źródeł lub kondensacji. Warstwa płynnej folii jest stosunkowo tania – koszt wiadra (np. 5 kg, wydajność ok. 0.5-1 kg/m² na warstwę) to zazwyczaj kilkadziesiąt do stu kilkudziesięciu złotych, a zapewnia znaczący wzrost bezpieczeństwa.
Alternatywnie, można zastosować gęste, uszczelniające masy bitumiczne lub żywice epoksydowe. Żywice epoksydowe tworzą bardzo twardą i całkowicie wodoodporną powłokę, ale są droższe i wymagają starannego przygotowania podłoża oraz specjalistycznego stosowania. Często wystarczającym i ekonomicznie uzasadnionym rozwiązaniem jest wspomniana płynna folia hydroizolacyjna.
W niektórych przypadkach, zwłaszcza gdy pod zabudową znajduje się tylko niewielki fragment, można zastosować masę samopoziomującą o podwyższonej odporności na wilgoć lub nawet specjalne zaprawy. Kluczowe, by finalna powierzchnia była gładka i twarda, stanowiąc stabilną bazę pod nóżki szafek i urządzenia AGD (takie jak pralka, zmywarka), które często wibrują i wymagają solidnego podparcia.
Istotnym aspektem jest zapewnienie minimalnej wentylacji pod zabudową. Choć podłoga nie "oddycha" jak w przypadku paneli, cyrkulacja powietrza jest pomocna w odprowadzeniu ewentualnej wilgoci skroplonej czy pary. Nowoczesne cokoły kuchenne są często wyposażone w systemy wentylacyjne lub mają specjalne szczeliny, które pozwalają na niewielki przepływ powietrza. Projektując kuchnię, warto o tym pomyśleć i nie uszczelniać strefy cokołu na betonowo.
Połączenie strefy "bezpaneli" (pod zabudową) z częścią, gdzie układamy panele laminowane, wymaga oczywiście zachowania prawidłowej szczeliny dylatacyjnej, o czym już wspominaliśmy. Ta szczelina powinna przebiegać wzdłuż całego frontu planowanej zabudowy i powinna wynosić minimum 8-10 mm, tak aby panele w widocznej części kuchni mogły swobodnie pracować. Szczelina ta będzie całkowicie zakryta przez cokół meblowy, który zazwyczaj montuje się na nóżkach szafek lub na specjalnych klipsach.
W przypadku, gdy kuchnia jest już po częściowym remoncie lub modernizacji i zastanawiamy się nad podłogą, często zastajemy pod starą zabudową surową wylewkę lub resztki starych okładzin. Kluczowe jest usunięcie wszelkich luźnych warstw i upewnienie się, że podłoże jest stabilne. Jeśli wylewka jest uszkodzona lub mocno nierówna, konieczna może być jej naprawa lub zastosowanie grubszej warstwy masy wyrównującej w tym obszarze.
Całość prac przygotowawczych podłoża pod zabudową, gdy nie kładziemy tam paneli, może wynieść od kilkudziesięciu do kilkuset złotych, w zależności od stanu początkowego podłoża i zakresu potrzebnych prac wyrównujących czy hydroizolacyjnych. Jest to jednak inwestycja niewielka w porównaniu do potencjalnych kosztów usunięcia szkód po wilgoci w spęczniałych panelach pod meblami.
Podsumowując, choć obszar pod szafkami kuchennymi pozostaje niewidoczny, jego właściwe przygotowanie, uwzględniające kwestię wilgoci i zapewnienie stabilnego, równego podparcia dla mebli, jest absolutnie kluczowe dla trwałości i bezproblemowego użytkowania całej kuchni. To właśnie tutaj kładziemy podwaliny pod solidną konstrukcję, a pominięcie tego etapu lub zastosowanie niewłaściwych materiałów (jak np. panele laminowane) może mścić się latami. Postawienie na trwałe, odporne na wilgoć rozwiązania w tym ukrytym obszarze to dowód fachowego podejścia do remontu.
Aby lepiej zobrazować różnicę w kosztach i specyfice prac, poniżej przedstawiamy przykładowe porównanie kosztów i czasu przygotowania 1m² podłoża pod szafkami w dwóch scenariuszach: układanie paneli vs. proste przygotowanie wylewki plus hydroizolacja.